Temat może lekko odległy od rękodzieła, ale to mój blog, więc..
kto odważy mi się zabronić?! :)
Dawno, dawno temu... W czasach gdy chodziłam do liceum,
namiętnie malowałam swoje (i nie tylko swoje)
paznokcie w przeróżne wzorki i wzoreczki... (swoją drogą - obie z siostrą miałyśmy w tym czasie fisia na punkcie paznokci :) )
Paski, kropki, kratki, zygzaki, cekiny, brokat,
rozmazywanie i łączenie ze sobą różnych kolorów... Co tylko się dało.
Z biegiem lat przerzuciłam się na gładkie paznokcie (oszczędność czasu),
a odkąd mam dzieci - maluję je już naprawdę rzadko...
Zachwytów nad paznokciami hybrydowymi słucham już od dawna,
ale osobiście jestem mocno sceptyczna jeśli chodzi o paznokciowe sztuczności
(np. nigdy nie zaprzyjaźnię się z tipsami
- wolę mieć swoje krótkie, niż jakiekolwiek sztuczne).
Nazwa LAKIER jakoś lepiej do mnie przemawia.
Nie wiem ile prawdy jest w tym, że hybryda paznokciom nie szkodzi,
ale skoro nadarzyła się okazja - postanowiłam się przekonać.
Jeśli moje pierwsze osobiście nałożone lakiery hybrydowe
utrzymają się na moich paznokciach przynajmniej dwa tygodnie,
to całkiem możliwe, że nie będą moimi ostatnimi... :)
A to, co urzekło mnie w tych lakierach w pierwszej kolejności,
to ich trwały połysk, który trudno uchwycić na zdjęciach.
* * *
Pozostając w temacie "urody" pokażę Wam jeszcze
jak bawiliśmy się z dziećmi w ubiegłym tygodniu.. ;)
Kotek troszkę niedopracowany,
ale to moje pierwsze próby, więc proszę o wyrozumiałość :)
Malowanie twarzy, to coś co dzieci uwielbiają :)
Dla zainteresowanych: używałam farb Snazaroo
(bardzo dobrze kryją i całkiem nieźle się zmywają).