niedziela, 29 marca 2020

Nasze rozrywki w ramach akcji "Zostań w domu"

Z uśmiechem na twarzy czytam różne posty z hasłem 
"jak nie zwariować na kwarantannie".
- okna pomyte, dom błyszczy jak nigdy dotąd.. co robić?!

Mnie daleko do domu na błysk. 
Mam dwóję dzieci - to wystarczy, by nie było miejsca na nudę :)

Czas mamy zorganizowany po brzegi, nie ma więc czasu ma zamartwianie się,
 zwyczajnie czekamy na rozwój zdarzeń i liczymy, 
że cały ten bałagan związany z koronawirusem wkrótce się skończy, 
a dzisiejsze zmartwienia będą tylko wspomnieniem.

A w ramach realizacji programu "na co nie mieliśmy czasu" bawimy się ile wlezie!
 Oto niektóre z naszych wspólnych rozrywek z ostatnich dwóch tygodni
(może uda nam się Was do czegoś natchnąć).

1. GLINA SAMOUTWARDZALNA

Zabawa dla całej rodziny nawet na kilka godzin :) 

Miseczka Amelki:


Tomek z moją małą pomocą ulepił basen dla laleczek. 
Po prawej - gadżety dla LOL wykonane przez Amelkę: 
 

 I moja mydelniczka: 

 2. CIECZ NIENEWTONOWSKA,
czyli woda i skrobia w odpowiednich proporcjach (najlepiej na wyczucie).
Niestety zdjęcia kiepskie, bo zabawie nie było końca i wszystko się porozmazywało :)
 
To bardzo ciekawe uczucie, gdy bierzesz kawałek gęstej masy, po czym po zwolnieniu uścisku przelewa się ona pomiędzy palcami.
Kto jeszcze nigdy nie próbował - koniecznie musi to nadrobić :)



3. ROSNĄCE FARBY
Przepis na rosnące farby zaczerpnęliśmy z bloga "Moje dzieci kreatywnie"
(swoją drogą polecam ten blog - jest kopalnią świetnych pomysłów :) )

Rosnących farb używaliśmy po raz pierwszy.
 Po wizycie w mikrofalówce gotowe obrazki nas zachwyciły!

  
W planie była tylko Ziemia (po dwie półkule), 
ale ponieważ zostało nam zielonej farby... 
Jest też żaba:




4. KORALIKI DO PRASOWANIA

U nas to zabawa, która wydaje się nie mieć końca. 
Amelia i Tomek zużyli już kilka dużych opakowań tych pomysłowych koralików.

Ostatnio na tapetę poszły gadżety urodzinowe... 
To nic, że do urodzin jeszcze 4 miesiące - trzeba się przygotować!


 5. FARBY PLAKATOWE

Stare, poczciwe plakatówki dla większości dzieci stanowią sporą atrakcję.
Nic skomplikowanego - dajesz pędzle, farby, 
zabezpieczasz przedmioty przed wybrudzeniem i zabawa trwa... :) 

6. SLAJDY z BAJKAMI - WYŚWIETLANIE NA ŚCIANIE

To, co 30 lat temu było dla mnie i mojego rodzeństwa jedną z największych rozrywek
 i co wspominam z sentymentem, okazuje się również dzisiaj 
być dla dzieci ogromną atrakcją.
Bo czy to nie magiczne, że ten maleńki obrazek z kliszy 
może przyjąć wybraną wielkość na śćianie?
W akcji: stary, ale wciąż sprawny rzutnik ANIA.

Niektóre bajki są napisane bardzo trudnym językiem 
(starodawną polszczyzną, której dzisiaj się już nie używa). 
Niektóre zwroty muszę tłumaczyć, żeby bajka dała się zrozumieć, ale mimo  to - nie nudzi się moim wyświetlanie bajek!

Nie wiem, co podoba im się bardziej 
- wyświetlanie i czytanie bajek, czy późniejsza zabawa w teatr cieni ?


7. WIELKIE BAŃKI MYDLANE
To kolejna z zabaw, które nigdy się nie nudzą :)
 I mówię tu zarówno o zabawie kijami...
 
jak i ręczne kombinacje ;)
 



8. MUSUJĄCE KULE DO KĄPIELI
Wykonanie nie zajmuje dużo czasu, ale daje dzieciom przeogromną frajdę.
O kulach pisałam w poprzednim poście :)

Mydło marsylskie i piewsze potasowe

Przepis na "mydło marsylskie inaczej: pochodzi z bloga ukręcone.com 
i zrobiłam je już dwa razy! 

Pierwszy raz w lutym i zaraz po okresie leżakowania rozdałam najbliższym i znajomym.
Zostały mi po nich tylko zdjęcia ;)




A tutaj wersja z połowy marca. Opruszone złotą miką.

Mydełko ma delikatny, typowy dla naturalnego mydła zapach (bardzo go lubię) 
i jest bardzo delikatne i kremowe.
Co najważniejsze - nie zawiera tak popularnych dzisiaj
 SLS'ów SLES'ów i innych paskudztw.

Naturalne mydełko z samych tłuszczy. 
Uwielbiam je i z pewnością będę korzystać z tej receptury częściej :)
Moje mydła nie mają barwników ani zapachów, 
bo mam w sobie takie przekonanie, że skoro ma być naturalnie, 
to nie ma miejsca na żadne zbędne dodatki.
 
 A przy okazji zabawy moich dzieci gliną samoutwardzalną 
- ulepiłam sobie taką małą mydelniczkę :)

* * *

W tym samym czasie porwałam się również na wykonanie mojego pierwszego 
mydła potasowego
 (skoro już kupiłam KOH - trzeba je wykorzystać :)
 Postawiłam na najprostszy przepis na mydło potasowe bazowe na zimno. 
Przepis również ze strony ukrecone.com 
Do połowy gotowego mydła dodałam olejek pomarańczowy i glinkę czerwoną. 
Fotki zaraz po wymieszaniu:

Rozważam dołożenie do moich mazidełek czegoś peelingującego, 
ale chyba zrobię to tuż przed rozpoczęciem używania. 

Musujące kule do kąpieli

Trochę w ramach odstresowania w związku z akcją "zostań w domu", trochę przez przypadek..., postanowiłam przetestować pomysł na musujące kule do kąpieli.
Wiedziałam, że dzieci będą zachwycone. 
Są nadal! Przy każdej kąpieli z ich użyciem... :)

Przepisów jest wiele. Wybrałam taki bardziej złożony, 
bo akurat wszystkie ze składników miałam w domu.

Nasze składniki:
200g sody oczyszczonej
100g kwasku cytrynowego
20g mleka w proszku
20g mąki ziemniaczanej
łyżeczka cukru waniliowego
30g oleju kokosowego
20g oliwy z oliwek
olejek zapachowy
+ barwniki spożywcze (suche, albo na olejach, 
bo woda może aktywować naszą miksturę

Suche składniki wymieszałam osobno, tłuszcze, barwniki i zapachy - osobno, 
później już tylko połączyć, upchać w jakieś foremki (nie koniecznie okrągłe!)
 i odczekać ok. 24h (żeby wszystko się fajnie zespoliło).
A dalej pozostaje już tylko rozkoszować się dziecięcą radością 
rozpuszczania i kąpieli w kolorowej wodzie o wybranym zapachu
 (u nas był to zapach gumy balonowej!)

 



Z w/w składników wyszły tylko 4 (ale jednak spore) kule (u nas foremki na lody).

Dzięki zawartym w kulach tłuszczom, skóra po kąpieli nie jest wysuszona, 
wręcz ma na sobie taki fajny, lekko tłusty "film"...

Już myślimy nad nową serią.
 Uzgodniliśmy, że uruchomimy zielony barwnik ;)

Jaśki z naszymi malunkami ( LOL Sprise )

Okazuje się, że "posiadanie zapasów" ma swoje dobre strony.

To nie jest tak, że w domu brakuje poszewek na jaśki...
Nie brakuje też ładnych tkanin...

Po prostu nie mieliśmy nic ulubionymi laleczkami moich dzieci 
(poza samymi laleczkami).

Odszukałam zatem pisaki do tkanin, wygrzebałam kawałek białej bawełny,
wymierzyłam materiał na przód, odbiłam kalką stare kolorowanki
(z lekkimi modyfikacjami tu i tam), obrysowałam czarnym pisakiem, 
a dalej już do akcji wkroczyły dzieci :)

Amelia dodała też coś od siebie :) 

I jeszcze tego samego wieczoru (no dobra - nocy) 
uszyłam im ukochane poszewki na podusie!
Nie dość, że z najpiękniejszym możliwym motywem, 
to jeszcze w tak dużym stopniu wykonane samodzielnie! 
JEST MOC! JEST RADOŚĆ :)