niedziela, 14 lipca 2019

Mydlane początki

Mydło, to aktualnie mój temat nr 1. 
No dobra. Jeden z numerów 1 ;)

O ile zrobienie mydełka glicerynowego z gotowej bazy, 
to nieskomplikowany zabieg, oscylujący wokół zabawy...

[moje: jedno z czerwonymi serduszkami zatopionymi w bezbarwnej bazie
 i drugie z nagietkiem i aromatem pomarańczowym;
(niestety lepszych zdjęć nie posiadam, a mydełek już nie ma)].


.. o tyle mydła sodowe, czy potasowe wymagają zgłębienia wiedzy chemicznej, 
co wymaga zdecydowanie więcej zaangażowania.

W ramach nauki i testu zmydliłam sobie metodą "na zimno", 
przy użyciu wodorotlenku sodu:
masło shea, masło kokosowe i olej rycynowy i wyszły mi takie urocze mydełka:
 

Tutaj zaraz po przełożeniu do form:

 (te ciemniejsze mają dodatkowo odrobinę glinki czerwonej).

Wiecie co jest najtrudniejsze w robionych mydełkach?
To, że na ich użycie trzeba czekać kilka tygodni... :)  
 I niestety nie można robić ich z dziećmi 
ze względu na użycie silnie działającego środka, 
jakim jest wodorotlenek sodu.

Aktualnie studiuję kolejne przepisy i szukam czegoś odpowiedniego dla siebie.
 Muszę jeszcze tylko przekonać rodzinkę do używania mydła w kostce ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Są one dla mnie bardzo ważne <3