Prawie nowy... w kwiatuszki...
Zakupiony jeszcze w czasie uczęszczania Amelii do przedszkola
Zakupiony jeszcze w czasie uczęszczania Amelii do przedszkola
(do tej pory nieszczególnie potrzebny).
Pani sprzątająca w szkole (tak, to już I klasa!) jasno dała do zrozumienia,
że dzieci MUSZĄ mieć worki. I to na już!
Kiedy potrzebujesz czegoś bardziej niż kiedykolwiek,
zwykle okazuje się, że akurat teraz zapadło się pod ziemię.
I to jest chyba najskuteczniejsza motywacja,
by rzucić okiem na swoje "zapasy"
i rozłożyć się z szyciem bez zbędnego ociągania :)
i rozłożyć się z szyciem bez zbędnego ociągania :)
Dzięki nagłej potrzebie, letnia sukienka z ciucholandu
(zakupiona daaaawno temu)
okazała się jednak dobrym zakupem! :)
Jak zwykle nie pomyślałam o zdjęciu "przed", a zdjęcia "po" w sztucznym,
wieczornym świetle... Życie, życie... :)
Nasz worek (rzecz jasna) z funkcją noszenia na plecach (na wszelki wypadek).
Przy okazji bardzo fajnie się ściąga i otwiera.
Sobie też kiedyś uszyję (prawdopodobnie).
[po prawej to, co zostało z krótkiej, letniej sukienki]
W środku niebieska podszewka... :)
Ps. Patrzcie ile ta sukienka miała koralików wokół dekoltu!
Uwielbiam taki "odzysk".
Z pewnością kiedyś jeszcze się przydadzą :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz. Są one dla mnie bardzo ważne <3