Papierowa wiklina
Kiedy zobaczyłam ją w sieci po raz pierwszy, nie mogłam uwierzyć, że to tylko papier...
Gdy byłam dzieciakiem i jeździłam na wakacje do babci, miałam okazję spróbować swoich sił w wyplataniu (pewna uprzejma sąsiadka zajmowała się tym na co dzień i pozwalała nam się w ten sposób bawić). Później już nie miałam takiej okazji, a nie ukrywam, że wiklinowe rzeczy zawsze robiły na mnie spore wrażenie. To niezwykłe jak wiele różności można wyczarować wyplatając...
Moje pierwsze próby plecenia z papieru pamiętają rok 2010; nawet miałam do niedawna post w wersji roboczej z tego okresu... Zwijanie papieru w równe ruloniki okazało się jednak być zadaniem trudniejszym niż przypuszczałam. Pozakręcałam papier byle jak, a później dziwiłam się, że rurki nie chcą się ładnie zaplatać..
Sporo czasu musiało minąć, nim ponownie postanowiłam spróbować.
Tym razem postawiłam na drobiazgi - gwiazdki,
które nie wymagają produkcji masowej ilości rurek.
Ku mojemu zdumieniu - poszło całkiem sprawni.
No chyba po prostu dojrzałam do tego! :D
I taka jedna na próbę. Znacznie większa.
I tak rozpoczęłam gromadzenie gazet;
bo w planie na przyszłość - prostokątne koszyki do przechowywania różności.
Czy się uda? Zobaczymy :)
Bardzo ładne gwiazdki. Ja uczyłam się tej techniki kilka lat temu. Zrobiłam mały koszyczek, który niestety wzbudzał raczej śmiech niż zachwyt i przez to trochę się zniechęciłam. :)
OdpowiedzUsuńTrening czyni mistrza! Gdy tylko złapię odrobinę czasu, również podejmę próbę wyplecenia koszyczka. Już dziś jestem pełna obaw o efekt... ;)
Usuń