piątek, 18 stycznia 2019

Uwalnianie włóczek - cz. I / 2019

Gdzieś między kleikiem ryżowym, a gotowanym kurczakiem
odnalazłam motywację (żeby nie powiedzieć, że z poczucia totalnej bezczynności 
poczułam konieczność)... 
No więc odnalazłam motywację do odgrzebania moich włóczkowych zapasów
 i sięgnięcia po szydełko.
W ręce wpadła mi SAMBA (zakupiona jeszcze w 2013 roku
- kudłata, sztuczna włóczka. 
Jak już stwierdziłam w grudniu 2013 r. 
dziergając z niej kominokapturek , wskazane jest zmieszanie 
jej z inną włóczką (żeby była ciepła).
To nawet praktyczne - DORA w kolorze pudrowego różu 
i jakiś przypadkowy nabytek - brązowa włóczka CAPRI
odkupiona od kogoś w pakiecie z innymi,
 na których mi zależało, totalnie nie miały się w czym odnaleźć.
 Wstępnie kamizelka miała być całą różowa, 
ale oczywiście zabrakło mi różowej SAMBY. 
Już miałam dokupić. 
Już zdążyłam znaleźć odpowiedniego sprzedawcę na Allegro, ale... 
Przypomniałam sobie, że miałam ZUŻYĆ zalegające włóczki. 
NIE DOKUPIĆ.  
ZUŻYĆ.
Drugą SAMBĘ miałam tylko w kolorze beżu, 
który jak się okazało - całkiem nieźle wygląda wymieszany z brązem.

Czyli jak zwykle - efekt końcowy jest dziełem przypadku! :)
(powiem Wam w sekrecie, że takie efekty lubię najbardziej).


Zdjęcia robione w świetle dziennym:

 Kieszonka - serduszko:


A na Amelce "wieczorową porą"...








(SZYDEŁKO - jak dobrze, że Cię mam!!! <3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Są one dla mnie bardzo ważne <3