czwartek, 28 października 2010

Materiały dotarły :/

Przesyłka dotarła, ale mój zapał do szycia się wypalił... Żaden z siedmiu materiałów nie jest dokładnie tym, który sobie wyobraziłam oglądając zdjęcia.. Jednak nie ma to jak obejrzeć w realu, dotknąć, sprawdzić grubość... Nigdy więcej! 
Liczę, że coś z nich kiedyś wymyślę (przynajmniej z niektórych).. z pewnością nie dziś. Dziś z resztą to i czasu na to nie ma. Jutro będziemy mieć gości!!! :)

wtorek, 26 października 2010

Filcowanie na sucho

Parę dni temu dostałam w prezencie biżuterię z filcu (korale + kolczyki). Zakochałam się w nich w mgnieniu oka! Zamarzyło mi się, że nauczę się sztuki filcowania. Poszperałam troszkę w internecie, poczytałam co się dało i mimo odrobiny niepewności postanowiłam spróbować własnych sił. Dokonałam stosownych zakupów (wełna czesankowa w kilku kolorach, dwie igły - cienka i gruba oraz szpikulec do przebijania gotowych kulek) i oto przesyłka dotarła! W ofercie były również maty. Teraz wiem, że coś miękkiego na podkładkę, to rzecz niezbędna.



Do wykonania pierwszej w życiu kuleczki użyłam igielnika - poduszeczki. Nie jest najfajniejsza, ale jak się okazuje - do filcowania się nadaje :)

W sieci znalazłam jedynie kursy filcowania na mokro. O filcowaniu na sucho jest już mniej informacji, ale moim zdaniem (zdanie niesprawdzone) filcowanie na sucho jest nie tylko bardziej higieniczne, ale chyba też szybsze. Jedno co wiedziałam to to, że cała sztuka polega na wbijaniu w filc specjalnej igły....

A ja robiłam to tak...

1. Wyszarpałam trochę czesanki (nie należy jej ciąć).
2. Zrobiłam prowizoryczną kuleczkę w rękach.
3. Kładąc na czymś miękkim rozpoczęłam dzióbanie.. Wbijałam igłę ze wszystkich stron, aż moja wełna zaczęła przypominać kulkę.
Można nakładać dowolną ilość warstw czesanki w zależności od wielkości kulki jaką chcemy uzyskać..
w miarę równo z każdej strony igłę należy wbijać tak długo, aż kulka stanie się wystarczająco twarda i gładka...
4. ...i GOTOWE!!! :)




Teraz pozostaje tylko znaleźć trochę czasu, żeby zrobić więcej kuleczek, a później zechcę działać nad

zrobieniem z nich jakiejś biżuterii (dziś kupiłam bigle, szpilki haki i szpilki nity do zrobienia kolczyków.. [czekam na przesyłkę]):) Korale zamierzam zrobić na szydełkowym łańcuszku :) Już nie mogę doczekać! :)

Ważna rada TUTAJ

środa, 20 października 2010

Głowa pęka w szwach

W mojej głowie aż roi się od pomysłów. Taki stan przychodzi regularnie, średnio raz na kilka miesięcy.. Chciałabym zrobić tyle rzeczy... To powoduje, iż wszystko, co przeszkadza mi w działaniu, potwornie mnie drażni ;) Nie ma mowy o jesiennej depresji! Mnie tu nosi! :)

No ale o co chodzi..?

1. FILCOWANIE WEŁNY.
Jako, że dostałam w prezencie korale i kolczyki z filcu (ręcznie robione), zapragnęłam nauczyć się sztuki filcowania wełny! Poczytałam tu i tam o sposobach filcowania i jednak filcowanie na sucho kręci mnie bardziej, niż filcowanie na mokro [może dlatego, że nie lubię szarego mydła ;) ]. Dziś poczyniłam odpowiednie zakupy. Poza wełną czesankową potrzebne mi będą odpowiednie igły do filcowania (mam nadzieję, że jedna gruba i jedna cienka na początek wystarczą). W sprzedaży są jeszcze jakieś maty i inne gadżety, ale zakładam, że nie są niezbędne do zrobienia filcowych kuleczek :) a jeśli są - spróbuję wówczas filcowania na mokro! :)

2. SZYCIE.
Od dawna jestem częstym bywalcem forum "Szyjemy po godzinach". Mój ulubiony wątek to dział "Burda i wszystko co z nią związane", a w nim temat "NASZA GALERIA - rzeczy uszyte z Burdy". 
Przeglądanie gazetek z wykrojami nie motywuje do szycia tak bardzo jak gotowe spódniczki, czy sukienki na dziewczynach z forum :) W najbliższych planach mam uszycie spódniczki z numeru 1/2010 i co najmniej jednej sukienki jesienno-zimowej. Aktualnie trwają aukcje, na których zamierzam zaopatrzyć się w jakieś tanie, ale i sensowne materiały. Do dziś udało mi się wylicytować trzy materiały:

TURKUSOWY 
(określony jako mieszanka z dodatkiem lycry) o wymiarach 1,10 m x 1,40 m 
Powstanie z niego jakaś spódniczka 
(jaka, to się okaże kiedy go zobaczę) 
Zapłaciłam za niego 6zł i 50 gr :) 
 POPIELATY
(nazwany przez sprzedającego wełną o średniej grubości) 
Wymiary: 2,20 m x 1,50 m
Mam nadzieję, że będzie idealny na ciepłą sukienkę :)
Wylicytowałam go za 16 zł i 1 grosz.  
Myślę, że to bardzo dobra cena (wychodzi niecałe 7,30zł/mb).


GRANATOWO - CZARNY (określony jako dość cienka mieszanka, ubraniówka). 
Wymiary: 1,30 x 1,40 m, zatem myślę, 
że powstanie z niego spódniczka lub sukienka... trudno powiedzieć... :)




Kusi mnie jeszcze kilka materiałów, m.in. ten fioletowy aksamit, ale wszystko zależy od ceny... :)








Tak czy siak, aktualnie jestem i tak nieźle obkupiona (trzeba zauważyć, że w domu leży jeszcze kilka wcześniej kupionych):

1--> granatowe płócienko w białe kropki; wymiary 1,00m x 1,40m (miało być na bluzkę)

2--> niebiesiutki jedwabny (lub jedwabno-podobny), lejący materiał. Wymiary 1,60m x 1,50m (kupiony na wydziwianą spódnicę, ale chyba jednak zbyt delikatny)

3--> turkusowe płócienko, czy coś w ten deseń; wymiary 2,00m x 1,40m.
Latem kupiłam z myślą o uszyciu letniej sukienki, ale jakoś nie wyszło.. ;)

4 --> oliwkowa mieszanka wełny (tak mi się wydaje), materiał świetny jakościowo, ale kiedy przyszłam do domu nie mogłam pojąć, dlaczego kupiłam dla siebie materiał w takim kolorze.. przecież ja nie ubieram się w takie rzeczy... :/
Wymiary: 1,00m x 1,50m. 
Mam do niego podszewkę (ok. 60cm) i kryty zamek.

Tak. Zdecydowanie zbyt często kupuję pod wpływem impulsu! :)

Jeju jeju... Gdyby szycie nie zajmowało aż tyle czasu....




3. DRUTY. SZYDEŁKO. 
Sama nie wiem, co fascynuje mnie bardziej. Mam wrażenie, że praca na drugach jest łatwiejsza, ale z drugiej strony szydełko daje więcej możliwości (jeśli umiejętnie się nim włada). Mam ogromną potrzebę nauczenia się władania jednym i drugim tak, by móc tworzyć cuda.. :) Dawno temu (gdzieś w czasach liceum) udziergałam sobie na drugach kilka szalików (oczywiście najzwyklejszym ściegiem 2 o. prawe, 2 o. lewe), a nawet umęczyłam jakieś dwa swetry, w których nie wstydziłam się wówczas chodzić! :)

Póki co zaczynam moją nową przygodę mało ambitnie, od stworzenia komina - ocieplacza na szyję. Utrudnienie polega na tym, że dziergam go na drutach z żyłką, czyli w koło (aby mogło obejść się bez szwów). Ponieważ włóczki są drogie, a trudno powiedzieć czy wyjdzie mi cokolwiek sensownego, wyszperałam na strychu stary szalik (stworzony również przeze mnie), który ulega regularnemu pruciu na rzecz nowego tworu :)
Dziś moja robótka wygląda tak:

Na druty nabrałam 105 oczek i przerabiam je po 5 oczek prawych i po 2 lewe (bo 105 dzieli się na 7) :) Ciekawe jaki wyjdzie mi z tego rozmiar.. :) i czy dotrwam do końca.. no i czy nie braknie mi włóczki, bo oczka robię dość rozlazłe, gdyż nie chcę, żeby komin był zbyt sztywny i zbity.. a może lepiej, gdyby był? ;) Nie wiem.. długa droga przede mną, ale mam dużo zapału! Dziś jedziemy do kina, ale jutro...... :)

4. KARTKI.
Ręcznie robione zawsze bardzo mi się podobały. Czasem nawet sama takie robiłam. Znów korci mnie, żeby nad nimi popracować... i może nawet sprzedać  z niewielkim zyskiem [sam fakt, że komuś mogłyby się spodobać napawa mnie radością i chęcią do działania]. A że mam akurat trochę ozdobnego papieru i parę "pierdółek" nadających się do naklejenia, albo też innego wmontowania.. No i przy okazji zakupu wełny czesankowej kupiłam kila arkuszy filcu.

Ehh.. po kolei. Może z karteczkami poczekam jednak do grudnia.. :) 
Najpierw komin, później zobaczę... z szyciem chyba jednak będę musiała poczekać (ale nie za długo, bo na 14 listopada chciałabym mieć jakąś nową sukieneczkę, bo mamy mieć w pracy imprezkę). Ajajaj... :)

Śpiewniki weselne

Jako, że uwielbiamy dobrą zabawę na weselach, a dobra zabawa to nie tylko taniec, 
ale i śpiew - nie mogło zabraknąć na naszym weselu również śpiewników! 
Zawsze uważałam, że nie ma sensu kupować gotowych, skoro w każdym rejonie Polski znane są inne pieśni biesiadne, modne są inne przyśpiewki itd... 
Samodzielna praca nad śpiewnikiem daje możliwość doboru tych piosenek, 
które uznamy za najodpowiedniejsze.. :) no i zawsze można dorzucić coś od siebie.. :) 
Poza tym jest to kolejny sposób na to, by wszystko było "pod kolor" i według własnego widzimisię :)

Na weselu były dwa kolory oprawek - te, które mam na zdjęciu poniżej oraz jaśniutkie, z papieru użytego również w zaproszeniach :) 
Z 50 śpiewników uchowały mi się tylko te dwa.. :)




Jeśli chodzi o śpiewniki na weselu, to naprawdę szczerze POLECAM!!! :)

Zdaje się, że nie mam możliwości wrzucenia dokumentu .doc, 
ale jeśli komuś bardzo by zależało, mogę przesłać na maila.. :)

Zaproszenia ślubne

W prawdzie minął już rok od naszego ślubu, ale zostawiłam sobie kilka pamiątek, m.in. zaproszenie, które robiłam własnoręcznie. Muszę przyznać, że ta ręczna praca pochłonęła sporo czasu, ale bądź co bądź z końcowego efektu i tak byłam zadowolona! To nic, że wcale nie wyszło tanio. To nic, że nie były idealne. Były NASZE!!! :) no i były złote (jak większość weselnych dodatków).
Aby je wykonać kupiłam odpowiednią ilość papieru, wstążki transparentnej, no i dwa gadżety ułatwiające pracę: pistolet z silikonem oraz gilotynę (Dość tanią, ale idealnie ostrą. Była naprawdę pomocna!).
Zaproszenia robiłam na raty... Najpierw wydrukowałam tekst.. Dla ułatwienia nie uwzględnialiśmy na zaproszeniach nazwisk i imion osób zapraszanych (te wypisane były już później jedynie na kopertach).

Jako, że nie chce mi się paprać z odtwarzaniem zaproszeń i wyszukiwaniem odpowiednich papierów, spróbuję krok po kroku szczegółowo opisać etapy ich powstawania (może miejscami będzie nawet zbyt dokładnie;)

1. Na papierze o gramaturze około 100g  wydrukowałam dwa teksty zaproszenia (kartka w poziomie; dwie kolumny tekstu).

2. Z każdego grubego arkusza (gramatura 200g bodajże) wycięłam po 3 kawałki na „plecy” zaproszenia; zaś każdy cienki arkusz przecięty został na połowę, zatem:
na 6 zaproszeń potrzebowałam 2 arkusze papieru grubego i 3 arkusze cienkiego.

3. Zaginanie. Aby twardy papier ładnie się zginał, dobrze jest odcisnąć sobie na nim linię. Ja robiłam to przy użyciu linijki i druta :)

4. Wstążeczkę przycięłam do odpowiedniej długości (szerokość zaproszenia plus 4 -5 cm na zawinięcie brzegów pod spód). Przyklejałam je klejem silikonowym w pistolecie, a następnie zabrałam się za składanie karteczek z tekstem. Należało je składać na 3 pamiętając, że część dolna zostanie schowana (stąd uwaga, by nie drukować tekstu u samego dołu).

5. Karteczki z tekstem przyklejałam taśmą dwustronną, żeby nie przesadzić z silikonem. Następnie dokleiłam odgięcie grubego papieru (tu potrzebny był silikon, bo taśma dwustronna nie chciała trzymać) i w zasadzie byłam już u schyłku swojej pracy.

6. Kokardki zrobiłam osobno, a na końcu przykleiłam je we właściwym miejscu.

7. Dla lepszego efektu wycięłam ozdobnym dziurkaczem kwiatuszki na brzegu zamknięcia koperty, a także na karteczce (w jej środkowej części, z lewej strony).

A efekt kocowy prezentował się mniej więcej tak: 





Tylko te koperty kosztowały nas sporo nerwów... nie dość, że nie mogliśmy ich nigdzie znaleźć, to w rezultacie okazało się, że są dużo droższe niż zakładałam (bo 80 groszy za sztukę takiej maluśkiej koperty, to moim zdaniem dużo), No i zostało nam pewnie z 20 albo 30 sztuk.. :)

poniedziałek, 18 października 2010

Jesienny Bukiet

W miniony weekend gościliśmy rodzinkę z Opoczna. Betka jako spec od robótek ręcznych zrobiła dla nas coś fantastycznego! :) Ale po kolei.... 
W trakcie jesiennego spaceru po naszym parku, goście nazbierali trochę dużych, kolorowych liści. Początkowo myślałam, że same w sobie mają być dekoracją, ale nieeee.... :) Najpierw Betka poprosiła o nici i nożyczki... Ponieważ zaganiana byłam przygotowaniami do sobotniej "imprezy" rodzinnej, nie zastanowiłam się nawet, co Betka planuje... Gdy zobaczyłam efekt końcowy, po prostu oniemiałam :)
Oto bukiet wykonany wyłącznie z liści i nici (na żywo wygląda jeszcze lepiej)
Jeśli tylko uda mi się kiedyś wyskoczyć po liście, z pewnością spróbuję go zrobić osobiście :) Może nawet uda mi się zrobić zdjęcia poszczególnych etapów.. 
Mam nadzieję, że Wam również się podoba :)

piątek, 15 października 2010

Od czegoś trzeba zacząć :)

Witam w moich skromnych progach! 

Nie mam pojęcia jak długo będzie trwał mój zapał do prowadzenia tego bloga, ale liczę, że nie skończę zanim nie umieszczę tu przynajmniej paru sensownych postów [ten zdecydowanie do takich nie należy;) ]

Uprzejmie proszę o wyrozumiałość - pierwsze kroki bywają trudne :)

Z założenia blog ten ma być poświęcony szeroko rozumianemu tematowi, jakim są robótki ręczne...

Jeśli jednak kiedyś będę miała silną potrzebę zwierzenia się, zapytania o coś, czy pochwalenia się czymś (tu planuję zachować umiar), nie omieszkam tego zrobić.

Dziękując za zainteresowanie życzę miłej lektury :)